ROSARIUM - OGRÓD RÓŻAŃCOWY W LUBLINIE

Z NOTATNIKA TEODORY

I matured to the Rosarium for many years of my creative work, although I thought I was going to make a monumental Way of the Cross, which was my dream. I was still looking for something in which I could fulfill myself. I stumbled upon my brittleness, the seventh heaven was still away, but the wood listened to me and I listened to it.

I began to make Christ's salutary mission present with several chisels, a knife which was a gift from a friend sculptor and a hammer whose handle was made from the leg of a damaged hospital bed (I broke the previous, wooden, handles). A force which was unknown to me before attracted me to the studio almost like a magnet. The work was time-consuming and required a great deal of strength. The silence and peace in the presbytery helped me withdraw into my own interior and bring out the vision of the Mysteries from there. I worked alone in silence or by the music of the Gregorian chants. Somewhere outside, life was going on, time was unrelentingly passing. But here, there was nothing but the smell of linden wood and a silent conversation with it. Theatre of wordless truth. Pantomime of struggles with coarse material. Those were the days when I didn't have to run for the bus to arrive on time at work, when lunch was ready and children were in school. Throughout the whole period of sculpting the figures, I had a deep internal belief that I must create. What I didn't know was whether I'd have enough strength to express the Mysteries. The fascinating adventure of searching for the sacred in the wood required concentration and time of which there was always too little. In a novel by A. Łaszowski "Proboszcz z Saint Galo", the priest sculptor bends in front of God: "I didn't even fathom myself so how could I get to know You".
I had a weird dream - Christ, bathed in perspiration and blood, carries a cross. Next to him, mockers and a raging mob, faces like in Bosch's paintings and my thought - stop and see, you'll finally see how it really was. I sometimes thought:Lord, I won't sculpt Your face, it is inconceivable for me, too difficult for me.
Once, in a different dream, I saw how I should sculpt Jesus's right hand in the sculpture of "Pieta Lubelska"; then, that topic absorbed me for several days. Christ of natural size, sculpted for the station Way of the Cross, which stood in a small shed for some time, turned out to be an extremely realistic figure. A neighbour, who visited me in the studio in the evening, ran out of it shouting: Jesus Christ! The wood hides various mysteries. When I sculpted Christ from the Last Supper I came upon a knot in the wood where the heart should be. Unfortunately, when I tried to make the thorn crown from a branch of a pear tree, I had to undergo an antitetanic injection. This was not a coincidence that Mary Magdalene standing under the cross, sculpted in 2010, is empty inside. A tree which was hit by lightning and burnt by it, immediately brought to my mind the figure of this saint, who needed a shock to see with her own eyes. The crucified Christ was sculpted from an alder which ripened on a meadow among kingcups and wild birds. Archangel Michael standing on the steps next to Virgin Mary (Crucifixion) was sculpted from a primeval linden which grew in front of an Orthodox church in Dratów. Initially, I was to sculpt many figures for the Pentecost scene but the Mysteries of Light established by the pope consolidated my belief that I must focus on the Last Supper. To be frank, I wondered a long time ago why the events which are so important for the church tradition are omitted in the rosary.

It was a time give to me, it was a mercy so that I could be at the Annunciation, the Assumption, the Birth and the Death.Creating gives me a sense of freedom but I had to impose a creative discipline with the recipients of these sculptures in mind. Some of them contain an additional message apart from the Evangelical message. I sometimes bore holes in wood for a dozen or so hours like a stubborn bark beetle and sometimes I'd just come in, take a look and go out. I gave up at smoothening the larger figures with sandpaper and here enters my husband who ground the saints for a whole year, after working hours. We were going all around the neighbourhood with the parish priest in search of wood. My parents, especially my late father, could always obtain an appropriate piece of wood which happened to be missing in the studio.

Entering the area of the sacred teaches humility. A confession in the wood has a cleansing power. Trees contain the spirit of time which passed before. A sculptor becomes the co-author of the mystery of nature by doing his job. But if he doesn't kneel, what is his art?




DOTYK TAJEMNICY

Teodora Maria Pikuła

Inspiracją do powstania tych wierszy były rzeźby wykonane przez autorkę do Ogrodu Różańcowego w Lublinie.

GŁÓD
zbyt samotni żeby się do tego przyznać
zbyt przelotni żeby w to uwierzyć
zbyt krzykliwi żeby usłyszeć
sygnaturkę sumienia
zbyt zagubieni w labiryncie
własnej wolności
żeby dostrzec
jasną nić światła
łakniemy Twojej bliskości
jak dzika pszczoła jagodnika
nawet o tym nie wiedząc

CZY JEST GDZIEŚ TAKI OGRÓD
czy jest taki ogród
który dzikim winem dojrzewa
różą tęsknoty płonie
śnieżnym nenufarem chłodzi
czy jest gdzieś taki ogród
który liliowym światłem drży
w dolinę nowiu prowadzi
gdzie wszystko jest jasne

TAJEMNICE RADOSNE

ZWIASTOWANIE
błogosławiona bądź Miriam
w welonie szeptu
drzew migdałowych
z zapachem ziół we włosach
Roso Życiodajna
jutrzenki pełna
w Tobie zadrży
serce Boga

NAWIEDZENIE
wyśpiewaj Magnificat
jak wezbrana rzeka źródło
ja cedr wiosenny wiatr
potem nastąpi cisza
oliwnych ogrodów
w ich fioletowym cieniu
zawsze spotykają się
matki proroków

CZASU WYPEŁNIENIE
to ja
twój Bóg bezdomny
dziecię nocy zaprawionej mirrą
co w gwiezdny pył marzeń zasobna
już nie przeminiesz
w lustrze czasu
wciąż czekam drżący
aż przyjdziesz
jak brat serdeczny Franciszek
z naręczami pokoju i dobra

OFIAROWANIE
Symeonie, Symeonie
lirniku Boży
oto nadeszła Twoja godzina
czemu więc trzymasz Dziecię
jakby było z płomieni
boisz się spojrzeć na Matkę
są proroctwa
które trudno przełożyć
na język miłości

ODNALEZIENIE
synku
szukaliśmy Cię
z piaskiem proroctwa
w oczach
z mirrą tęsknoty
przywiodły nas
osty gwiazd
sowie oczy
samotność cienia
któremu zabrakło światła
synku nasz boski
czy nic Ci się
po ludzku
nie stało

TAJEMNICE ŚWIATŁA

CHRZEST
Janie
czemu stanąłeś
jak pęknięty dzwon
czemu zamilkłeś
jakby cię przeszył
skrzydlaty cień
czemu zadrżałeś
jakby pustynia
chwyciła Cię za gardło
zaczerpnij mocy
od Przechodzącego
na brzegu wody żywej
wciąż czekają
wyschnięte trzciny

KANA
synu
gdy Ciebie nie ma
jestem morzem martwym
i sól wyjada mi oczy
gdy przychodzisz
płynę w zielonej sukience
na zaślubiny światła
tańczę z anemonami
woda czeka na cud

OCZEKIWANIE

***
Już niebo spopielało. I ma się ku wieczorowi. Pod zakapturzoną twarzą zmierzchu topole zachłystują się wiatrem. Struchlałe ptaki mijają postrzępione chochoły chmur. Skarżą się wyziębione gniazda. A Ty wciąż dźwigasz na piekących ramionach sękaty ciężar opuszczenia, potykasz się o kamienie bólu, których nie oświetla złoty róg księżyca. Mijasz rdzawe plamy polskich dachów. Czy w rdzy tylko nietrwałość i przemijanie ? Z kim będziesz dzisiaj wieczerzał?
***
Z wiatrem od posiwiałych wrzosowisk przyjdź Jezu. W szarości wielkopostnej dotknij mnie. Ty znasz wszystkie pęknięcia mojej prywatnej Ewangelii życia. Wybacz popiół w piersiach, skamieniałą sól, skażone myśli. Przyjdź i obroń mnie przed samą sobą. Posłuchaj jak łka żebraczy nokturn drzwi, które czekają na Ciebie
***
Dzięki Ci Jezu za oset prawdy na mojej drodze, za dmuchawce marzeń, za wiatrołomy zamierzeń. One kruszą mit samowystarczalności. Zapraszają do współpracy bez zastrzeżeń. Za oknem, w granatowej toni, pływają zbłąkane ptaki. Stare wierzby, które wyszumiały niejeden polonez, łamią gałęzie nad zagonem. Przyjdź i wypełnij sobą rozłupany orzech nocy. Czy to wiatr woła, czy Twój kij pasterski u drzwi moich łaknie?

GÓRA PRZEMIENIENIA
dotknęliśmy świetlistej Tajemnicy
przeniknęła nas czystość bieli
zegary oniemiały
tak nas niebo olśniło
że ziemia już nie przyciąga
jak mamy teraz zejść
w dolinę pasterzy
odtwarzać Cię utajonego
w ludziach
nieść życie jak bańkę mydlaną
z ptakami odlecieć

PRZYWIODŁA MNIE KALEKA MIŁOŚĆ TWOJA
nie wracaj już
do spalonych rajów
odtąd jesteś gronem
winnych Tajemnic
a nie wygnanym
liściem jesieni
żyj

TAJEMNICE BOLESNE

NOC GETSEMANI
rzeźbię noc za oknem
twardą ciszę Getsemani
otwieram blizny sęków
drzazgi tęsknoty
miserere mei
wciąż Ciebie we mnie
za mało
święci pańscy przycupnęli
święci pańscy surowo patrzą
na moje ręce
które potrzebują wedrzeć się
w bolesne piękno
echo kaleczonego drewna
czyim głosem mnie woła
pasja jeszcze nieskończona

KROPLE KRWI TWOJEJ
codziennie umieramy
o puste gesty
robaczywe słowa
myśli skarlałe
potykamy się
w tańcu chocholim
o garb lat
modliszkę materii
wieżę Babel lęku
co inni o nas powiedzą
wciąż zapominamy
że nasza prawda
nie musi być prawdą
drugiego człowieka
kim bylibyśmy
gdyby nie trzeba było
jeść
ubierać się
rządzić
tylko krople krwi Twojej
przelanej za nas
nie urastają
w rzekę kłamstwa

EREM
zamknęłam się w eremie ciszy
klucz wyrzuciłam
rzeźbiłam ból Boga
który chciał być człowiekiem
Jego samotność beze mnie
i moją samotność bez Niego
niebo popękane chmurami
dymiło
kruk nie przyniósł chleba
nikt nie próbował
wytrychem
otworzyć drzwi

VIA DOLOROSA
naucz mnie Jezu
mądrości wybaczania
burzom które łamią
błyskawicom
które oślepiają prawdą
nie pozwól skamienieć
jak liść paproci
lecz łąką choćby zdziczałą
daj boso jak wolny najmita
iść za Tobą
do ostatniej zadry niedosytu
aż pozostanie już tylko
zapach ozonu
i lipowego drewna

GOLGOTA
nie jestem lepsza od nikogo
mój krzyż zmieniał położenie
raz był z lewej
raz z prawej strony
przyjaciela grzeszników
zimne wiatry Golgoty
dobrze znają moje imię
prowadzą w misterium ekspiacji
Golgota to wiejadło sumień
miłosierdzie Boga
najtrwalej wypisane
rylcem Hioba

TAJEMNICE CHWALEBNE

RABBONI
czy jak narcyzy
otworzą się
na wiosnę ducha
i słaniających się dzwonów
pojmą przesłanie
co wezmą w ręce
które odrzuciły kamień
czy szepną
Rabboni
Ty żyjesz
choć dotknąć Cię
nie jestem w stanie

WNIEBOWSTĄPIENIE
już tylko stopy oblane
wonnym olejkiem świtu
aksamitny dotyk powietrza
jak muśnięcie skrzydeł jaskółki
punkt jaśniejący
jak okruch chleba
Rabbi jak zdołasz nim
wykarmić wszystkich
DUCHU – ŻARZE
poczerniała w drewnie
ikono
blizno wieków
otwarta piorunem
księgo Bożych Tajemnic
uświęcona przez chorał ptasi
wypłakana deszczem
jeden Bóg wie
jakie wiatry
cię przygnały
i skąd ten żar taki
że aż dłuto parzy

WNIEBOWZIĘTA
tańcząca z aniołami
zaślubiona obłokom
pachnącym tęsknotą
odprowadzana przez
płonące oczy berberysów
i zielne antyfony
wspomagająca tchnienie
wieczności
dla nas
bezlotnych

KRÓLEWSKI SZLAK
piastunko wszystkich barw szarości
z chabrem zawierzenia
w kłosach pacierzy
w koronie z potu
Ty wycierasz zapłakane oczy
zapaską nieba
wiążesz supły gwiazd
dla pamięci
wymiatasz pajęczyny strachu
królewski szlak
do orlich gniazd
wyznaczasz
przez wydeptane schody